poniedziałek, 10 czerwca 2013

Dzieciowo mi

Jestem mamą. Matką wariatką. Nie poradzę. Od 5 lat moim głównym zainteresowaniem był Fifi, teraz jest Cyp, a i w związku z Gabą wiele nocy spędziłam na przemyśleniach, bo to taki ciężki temat. Tematyka dziecięca interesuje mnie każda. Zdrowie, wychowanie, rozrywka, dizajn, moda. Wszystko. I moja przygoda z szyciem też zaczęła się od królika, którego tak bardzo chciałam uszyć dla Fifiego :) Anioły dopadły mnie nieco później...
Wkręcona jestem bardzo. A i marek dziecięcych tyle się teraz pojawiło, że trudno nadążyć za nowościami.
Wystarczy pooglądać na TVN cykl kobiecych biznesów :)
Nie ukrywam, trochę zazdroszczę... Ale pozytywnie, bo dają inspirację.
Dlatego kiedy pojawiła się opcja zajrzenia na targi Hush Warsaw - pojechałam, pooglądałam, pomacałam, swoje już wiem.

Wiem, że wszystkie najmodniejsze blogerki tam były ;)
Wiem, że te mniej modne robiły zdjęcia tym modniejszym i wrzucały na swoje blogi... (Yyyy...)
Wiem, że najbardziej obleganym stoiskiem był Risk. W sumie się nie dziwię, sama też ich lubię.
Dzieciaki tak wystylizowane, że szok :P
Stoiskami, przy których spędziłam najwięcej czasu były stoiska wydawnictw Muchomor i Dwie Siostry ;)
Kupiliśmy nawet dzieciarom "Kłopoty rodu Pożyczalskich", sama się nie mogę doczekać, kiedy zaczniemy czytać ;)


Marki odzieżowe są super. Naprawdę strasznie mi się podobają projekty Czesiociuch, Pan Pantaloni, Bunny White, Nosweet itd.... Każda jest mega indywidualna. Każdy, kto nie chce, żeby jego dziecko wyglądało jak różowa landrynka, znajdzie coś dla siebie. A ja z tym różem walczę. Przynajmniej staram się zbalansować, bo jak już dziecko ma wmówione, że dziewczynki muszą się ubierać jak księżniczki, to chociaż staram się nauczyć dziecko, że różowy wygląda fajnie z szarym, żółtym, zielonym...
Z chłopcami nie mam takiego kłopotu, na szczęście ;)

Rękodzieło uwielbiam strasznie. I takie małe firmy i troszkę większe i przeróżne mamowe inicjatywy...
Kupowałabym coś od każdego, serio...
Ale, tak naprawdę, kiedy czegoś mi potrzeba, to nie mogę się zdecydować, bo okazuje się, że wszyscy szyją na jedno kopyto... Wszędzie kolorowe minky i sowy... Taka prawda. Motyw sówek, tak przeze mnie ukochany, lekko mi już bokiem wychodzi, bo gdzie nie spojrzę, tam sowa... Grrr.....

W rezultacie, kiedy kupowałam ciepły dla Cypa kocyk, padło na Sammiboo, tylko dlatego, że znalazłam taki w pacyfki :P  Kolorystyka czarno-biało-grafitowa.

Bo my rokendrolowi jesteśmy ;) I zawsze już będziemy raczej.

Kocyk letni też ciężko było znaleźć dla nas... Padło na Boginie przy maszynie, bo ślicznie połączyły granatową bawełnę z dzianiną dresową.

W związku z tym wszystkim... Myślałam, lubego męczyłam... I podjęłam decyzję, żeby zrobić w tej dziedzinie coś swojego. Coś, co sami chcielibyśmy mieć. Bo wydaje nam się, że takich jak my rodziców jest więcej. Że nie każda mama musi mieć różową królewnę i błękitnego paniczyka w domu... Że rzeczy dla dzieci (przytulaki, kocyki, dekoracje) nie muszą razić w oczy, żeby być ładnymi... Prawda?

A teraz spędzam godziny na poszukiwaniach... Tkaniny, dodatki... Pomysły w głowie kiełkują powoli i nie chcę ich poganiać...
Bo tak bardzo bym chciała, żeby się spodobało...

Poza tym... z nowości...

Meble budowaliśmy :



Ściana w kuchni już prawie gotowa:


a na niej to, co kochamy, czyli my sami, dzieci, tatuaże i jedzenie ;)

Całość pokażę niebawem :)

O, jeszcze rokendrolowy Cyp :P




I Fifi pozuje w nowym otoczeniu ;)




Kiedy w końcu przestanie padać...?!?!?!?!?!?!?!



Dobrej nocy!!













7 komentarzy:

  1. Padać przestanie jak... wyjdzie słonce :P
    Pokoje oba super... ale te skrzynki są rewelacyjne... zwłaszcza u Cypka, który... on się chyba uśmiecha - czyż nie??

    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakże! ;) Obecnie jest na etapie cieszenia się ze wszystkiego :P Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Cudowne meble zbudowaliście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się pomysł ze skrzynkami!

    OdpowiedzUsuń
  4. O! A ja nie wiedziałam, że Ty od tildowych cudeniek zaczynałaś:)
    CO do szycia na jedno kopyto- no właśnie. Też dość mam sówek. Totalnie mi obrzydły. A szkoda, bo sowa, to nasze " rodowe" nazwisko... Więc kiedy świat jeszcze nie myślał o sowach wcale my ( babcia, ciocia, mama, ja) miałyśmy w sowy wszystko. Bardzo podobają mi się Twoje inne, nutkowo- gazetowe wytwory. Spodnie nutkowe musimy mieć! Wrócimy wiosną:) Pozdrawiamy ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tzn. wrócimy po spodnie, bo na bloga zamierzamy wpadać odtąd regularnie:)

      Usuń