Język polski jest piękny, nie ma co ;)
I wcale się nie dziwię, że tak wielu wokalistów woli śpiewać po angielsku. Ja się sama na tym przyłapuję, że myśli mi się łatwiej w angielskim języku układa :)
Konstantynopolitańczykowianeczka! Hej! ;)
Troszkę się działo w pracowni ostatnio, a to w dużej mierze za sprawą pewnej niezwykle pozytywnej Marty, co to w tak pięknym celu anioły u mnie zamówiła, że aż noce zarywałam bez żalu i szyłam :)
Anioły były dla mamy Marty, na Dzień Mamy :)
A ponieważ Marta ma 3 siostry, powstały 3 anielisie według wskazówek zamawiającej. Dostały też imiona :)
Oto one:
A to najpiękniejsze podziękowanie, jakiego mogłam się spodziewać!
Dla takich momentów chce się szyć :)
Aaaale, to nie koniec, bo Marta się rozszalała i dla siebie również anielicę zamówiła :) Marta w Norwegii mieszka :) Hyhyhy, polska tilda w norweskim domu :P
Miała być niespodziankowa, więc wymyśliłam taką:
Konsekwencją powstania tej królewny było zamówienie od siostry Marty, Mai, na lalę identyczną, tylko mniejszą... ;)
Tym sposobem powstała taka oto Little Princess :
Powstała też dla Mai anielisia, która ma być prezentem dla dziewczynki przebywającej jeszcze, zdaje się, w najbezpieczniejszym miejscu na ziemi, czyli u mamy w brzuchu. Anioł dla Heli :
Przy okazji powstały też inne panienki:
I nowe metki :
Te, jakby co, są do nabycia od ręki w pracowni :)
No, trochę popracowałam, ale nie osiadam na laurach, bo w planie na najbliższy tydzień (młody wybywa z dziadkami na przedsezonowe wakacje) mamy malowanie w dzieciowym pokoju. Zastaliśmy pokoik żółciutki jak nie wiem co, a to w połączeniu z kolorowością zabawek i dodatków, daje jakiś przytłaczający efekt... Namówiłam więc ukochanego na styl marynistyczny, a ponieważ pokój dzieli dwójka skrajnie różnych 5-latków, wymyśliliśmy, że kolorystyka będzie wspólna, tyle, że w części Filipa będzie więcej błękitów, a w części Gaby, więcej czerwieni.
Mam nadzieję, że fajnie to wyjdzie i będę mogła się niedługo pochwalić efektami :)
Tymczasem w każdej wolnej chwili szyję girlandy. Do dzieciaków biało-niebiesko-czerwone, a do salonu biało-szare.
A, no i skrzynek udało się już wykombinować kilka, więc może wreszcie powstanie ten mój wymarzony upcyclingowy regalik w jadalni...
Cyp skończył przedwczoraj 3 mieciące :)
A nam dziś stuka kolejna rocznica związku, więc lecę się ogarnąć! :)
Tymczasem!!
Pozdrawiam i życzę słońca!!!
P.S. Na funpage Marty chciałam jeszcze zaprosić, bo czaruje w kuchni niesamowicie! :)